Misja udała się tylko dla tego,że Orion obiecał
im za pokój pewne,magiczne medaliony które im podarowałem.Nie wiedziałem
jakie miały właściwości ale widać że nasi pół-żywi paladyni byli
zadowoleni.Następnie udałem się do Zniszczonej Kaplicy.Na tronie
siedział wielki Arcydemon.Pogadałem z nim w jego języku szatana,po czym
podarowałem dostawę świeżo zmarłych ludzi z kostnicy.Gdy skończyłem już
wszystkie zadania na dzisiaj,położyłem się pod ognistym drzewem,w lesie
płomiennym.Nagle zauważyłem kogoś.Był to mistrz zakonu.Niechętnie do
niego podszedłem ..
-Wszystkie zadania wykonałem jak coś .. włożyłem ręce do kieszeni -No i co?Czekasz na kasę?? spojrzał na mnie
-No kilka koron by mi się przydało.. mruknąłem
<Orion?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz