-och, siedem lat snu... przecież przez siedem lat to by mi tyłek do łóżka by mi przyległ-zaśmiałem się
-heh...-uśmiechnęła się
-a to moje "kocham cię" to nie miało znaczyć, że ten... tylko to zastąpiło słowo "dziękuję ci"...
Erza spojrzała na mnie z ukosa
-ooo jak romantycznie...
-ok, trzymajcie się dzieci, czas do mamy-zacząłem biegnąć sprintem a dzieci przyległy do mnie i trzymały się mnie mocno, przybierając ludzką formę oddałem dzieci i zyskałem wór koron, dla mnie i dla Erzy...
naglę za murku zniszczonego budynku wyłoniła się Clementine i zaczęła się bawić z dziećmi
no...Clementine ma się z kim bawić, dzieci uratowane a ja i Erza mamy forsę
<Erza?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz