Nowy towarzysz Erzy oblizał się łakomie i pomrugał kilka razy oczami...
Swoimi czarami wyleczyłem ranę, później rozejrzałem się za jaskinią Biesa...
Wyjąłem miecz, brzęk mojego miecza usłyszała Erza, spytała
-ej a ty gdzie?...
-po głowę Biesa przyda mi się trochę Koron dla Lu...-urwałem gryząc się w język
Erza powiedziała
-dokończ to, co miałeś powiedzieć
-nie ważne to... idziesz w końcu?!-spytałem
Erza kiwnęła głową i powiedziała
-zawszę a i żeby uchronić twoje genitalia przed moimi ostrzami lepiej powiedz mu co to było to "Lu..."
-no wiesz!!!-oburzyłem się
-no dobra sorry, mów...
Obróciłem oczami i wypowiedziałem jej to prosto w twarz
-nie mam zamiaru gadać ci o moich prywatnych sprawach!-warknąłem obnażając kły
-ostrzegałam...-zmieniła miecz na włócznię i podcięła mi nogi zwalając mnie na ziemię....-no gadaj
-widać że nie odpuszczasz-odrzekłem-ok,ok Lu chciałem powiedzieć Luna...
-kto to?-podniosła brew-czy to nie ta mała wampirzyca?
-taak, to moja przybrana córeczka-odrzekłem i schowałem rumieniec wstydu
-nie wstydź się, co w tym dziwnego że przygarnąłeś dzieciaka, jak nie ma rodziców...
-ech... pieprzyć to, chodźmy do tego Biesa...
<?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz