Ubrałem Lunę w ciepłą buzeczkę, ponieważ było zimno na polu...
i wyszedłem z nią na mały spacerek. Luna ciągnęła mnie za rękę i prowadziła mnie w jakieś miejsce...
-tato, słyszysz?-spytała, lecz nic nie słyszałem
-niby co?-powiedziałem zdziwiony
-nie wiem... jakby jakiś dźwięk... czy tam śpiew?
Luna poprowadziła mnie jeszcze w jakieś miejsce, ale na nieszczęście Luny wpadła na szwendacza, Krzyknęła, Szwendacz chciał ugryźć Lunę, schowałem za siebie Lunę i swoją łapą wilkołaka złapałem go za gardło
-won od mojej córki!- i rzuciłem go o ziemię-chodź Luno, idziemy
<?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz