Czułem że będzie niezła jatka, wyjąłem miecz i spojrzałem na wielką harpię
-no dawaj maleńka-powiedziałem oblizując się
Harpia zapiała głośno rozpostrając ogromne skrzydła, i ruszyła do ataku
jednak odrzuciwszy miecz biegłem ku niej do jej wielkiego dzioba, Erza krzyknęła
-co ty wyrabiasz, oszalałeś?!
-zaufaj mi...-poczym wskoczyłem do jej wielkiego dzioba i połknęła mnie w całości, harpia zadała się przeraźliwie, przebyłem ohydną drogą do żołądka harpii i do tego byłem czymś ochlapany
-no świetnie, czuję się jak w niemytym od wieków burdelu-powiedziałem i zacząłem się kokosić w jej żołądku-no co my tutaj mamy...-zmieniłem się w wilkołaka i swoimi szponami i kłami rozrywałem harpię od środka, bawiłem się dobrze, aż za dobrze, kiedy czułem adrenalinę dostawałem świra i narządów wewnętrznych harpii zrobiłem masakrę, ćwiartkowałem wszystko co popadnie, nerki, wątroba, serce i do tego łamałem kości żeber itp harpia padła martwa, Erza myślała chyba że zginąłem w ciele harpii... myliła się
rozrywając skórę harpii i cały we krwi przeraźliwie zawyłem do księżyca chodź nie był pełny
Erza klaskała
-no brawo wilczku, jednak coś potrafisz...
-jeszcze wielu rzeczy o mnie nie wiesz-oblizałem się z krwi Harpii i wyszczerzyłem kły niczym szaleniec
Ludność Dellberga podnobie jak w Grimmwald cieszyli się, że przybyliśmy im z pomocą, jednak matka zabitego przez harpię chłopaka klęczała nad zwłokami i płakała, trochę mi było jej żal, podszedłem do niej i powiedziałem jedno słowo
-przykro mi...
Ta nic nie powiedziała tylko nadal płakała, naglę usłyszałem trzepot skrzydeł, obróciłem wilczymi uszami i spojrzałem w niebo, ocalałe harpie zaczęły odlatywać zostawiając Dellberg w spokoju
<?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz