Obudził mnie skrzyp paneli, otworzyłem jedno oko aby przyjrzeć się przyczynie...
Właśnie Luna podchodziła do mnie... oczka miała jakby zaspane, a jej kły stawały się większe...
Moje wilcze uszy drgnęły i zerwałem się z kanapy...
-cześć... chcesz coś do picia?-podejrzewałem coś że Luna jest spragniona
-taak... proszę...
Zabezpieczyłem się na zapas i przelałem krew do butelki z winem.
Chwyciłem za butelkę i nalałem krew do szklanki i dałem Lunie... Luna łapczywie złapała za szklankę
i duszkiem wypiła całą zawartość...
-wszystko dobrze?-spytałem wycierając jej krew z ust
-tak, o wiele lepiej-uśmiechnęła się
<?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz