Obróciłem oczami, złapałem dziewczynkę telekinetycznie... zaczęła w powietrzu machać nogami
i postawiłem obok siebie na ziemi
-zatrzymaj pieniądze-powiedziałem i oddałem jej Korony
Luna schowała twarz za swoimi białymi włosami, wziąłem też torebkę żelków i wręczyłem jej
-weź sobie, mnie dużo słodkiego nie wolno-uśmiechnąłem się i kucnąłem aby dorównać jej wzroku i spytałem
-gdzie twoi rodzice?
-nie wiem...
-jesteś tu najmłodsza z Zakonu?-spytałem raz jeszcze
Luna kiwnęła głową nie wyłaniając twarzy z białych włosów
Poczochrałem ją po białej główce i spojrzałem w niebo
-masz jakieś środki aby się utrzymać?-spytałem ponownie
<?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz