-Radziłbym ci potrenować przed walką..
-Chyba nie doceniasz moich umiejętności.. uśmiechnąłem się demonicznie
-A ty mojej mądrości! Jestem tu mistrzem,więc radzę ci się mnie słuchać.. odparł
-Oczywiście,panie Orionie.Nawet do głowy mi nie przyszło przeciwstawiać się tobie.Idę najpierw poćwiczyć na zabijaniu niewinnych zajączków.. zaśmiałem się ironicznie
-To nie są żarty..warknął
-Poradzę sobie.Nie martw się o mnie.Tyle razy sam musiałem polegać tylko na sobie to i tym razem wyjdzie mi to perfekcyjnie.. wskoczyłem na drzewo i zacząłem przeskakiwać z jednego na drugi,przyspieszając.
Po chwili znajdowałem się na miejscu,w mieście Vallbur.Ludzie jak oszaleli zaczęli uciekać w stronę swoich domów.Cały czas słyszałem jego ryk,miasto wręcz płonęło ogniem.Skakałem z dachu na dach aż w końcu skoczyłem tuż przed potworem,w samo centrum miasta.
-Ciekawe.Bydło z rogami i zębami niczym jaki demon,szatan..
Wokół mnie zaczęły tańczyć błyskawice chidori.
Wziąłem niewielki rozpęd i przebiłem dłonią w której miałem chidori,ciało zwierzęcia.Ryknął tylko potężnie z bólu.Myślałem już że padnie martwy,on jednak rzucił się na mnie z pazurami.
-Nie będę marnował mojej bezcenne chakry na ciebie.. prychnąłem i wyjąłem katanę,dobijając go
-Szkarada już nie żyje.. uśmiechnąłem się i uciąłem jego róg z głowy jako trofeum i dowód dla Oriona.Zniknąłem tak szybko jak się tu znalazłem.Normalnie jakbym rozpłynął się we mgle.Wpadłem do zamku,dumny z samego siebie.Zapukałem do drzwi,Oriona i je otworzył.
-Proszę cie bardzo.. rzuciłem mu pod nogi róg biesa
<Orion?>
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz