czwartek, 21 maja 2015

od Cationa cd Erza (moje dziwne odkrycia)

Uśmiechnąłem się do odchodzącej Erzy, już chciałem zrobić krok w stronę zamku kiedy, dup i łubudup na ziemię, przed oczami to tylko mi się pojawiło wspomnienie jak ja trzymam na barana Lunę...
kiedy się ocknąłem ujrzałem...stajnię?... dookoła jakaś czerwona farba... nie farba a raczej krew.. wszędzie były widoczne haki i narzędzia do tortur... boże... co oni mają ze mną zrobić...
podniosłem się i swoimi wilczymi uszami próbowałem wychwycić jakikolwiek dźwięk... nic...  cicho jak w grobie...
Zauważyłem też jakiś znak wyryty na ścianie, hmmm co to może być... czy to Asmodian...nie oni nie atakują byle o której...
-Erza, gdzieś ty... ech gdybym miał magię muzyki... mógłbym cię przywołać
wskoczyłem na lampę i czekałem nad wyjściem i czekałem na tego sukinkota, no nie myliłem się, to był Asmodian, bez zastosowania chwyciłem go za kark, z dwóch stron walnąłem jego głową o ścianę i rzuciłem go pacając na ziemię nieprzytomny.
Zeskoczyłem i sprawdziłem swoją drogę, pusto... dalej była noc, na opodal krzaków paliło się ognisko
a wokół niego Asmodianie...
-boże co te buce tu robią?
Na szczęście uciekłem bez szelestnie w las, ale co gorsza dzieliło mnie od zamku aż 4 m
warknąłem pod nosem.
-no świetnie, po prost świetnie...-szeptałem ciągle - w cholerę!
Więc nic mi nie pozostało jak pruć sprintem, ale coś mnie zaniepokoiło... ale Szwendacze? tutaj?

Trup szwendał się po lesie w cale nie wiedząc gdzie idzie...
a co mnie to, muszę iść do zamku..
dziwne rzeczy się dzieją, Asmodianie niedaleko Zamku, w naszych lasach pojawiły się szwendacze...
chodźby nawet i tak nie są dla zakonu zagrożeniem, to tylko bezmyślne i powolne konusy, skąd to wiem, kiedy jeden podszedł do mnie, przekształciłem moje ręce człowieka w łapy wilkołaka i szponami zasadziłem mu kilka strzałów w łeb...
-ścierwo!- splunąłem na niego
Złapałem go za łeb i ciągnąłem aż nie wyrwałem mu łba, trzymawrzy łeb za włosy chciałem pokazać alfie dowód o zapuszczeniu się szwendaczy w naszych terenach, dobrze że nasze tereny są pod ochroną zaklęć i szwendacze się nie dostaną....
Dochodząc do zamku ujrzałem biegnącą do mnie Lunę krzyczącą
-Tato, tato, gdzie byłeś?
-cześć skarbie-mruknąłem i przytuliłem
-a to masz, ugh strasznie cuchnie- powiedziała i zatkała nos
-wiem, koszmar...
Kiedy pokazałem łeb Orionowi, ten wtedy powiedział że, to epidemia ale prawdopodobnie tymczasowa już załatwili wszystko przeciw tej epidemii i nie trzeba się niczym martwić.
Nie bardzo mnie uspokoił, wyszedłem z jego pokoju poszedłem do swojego i padłem na łóżko
~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~~Następny Dzień~~~~~~~~~~~~~~~~
Jak zawsze zszedłem do jadalni a tam Erza
-o cześć...fuj co ci tak śmierdzi ręka jakbyś grzebał w gnijącym ciele?
-oj... zapomniałem umyć rąk....
-czy ty nie miałeś w nocy do czynienia z Inferiusami?-spytała
Nie chciałem jej martwić więc odrzekłem
-jasne, tak...-ale obozu Asmodianów nie zamierzałem kryć-wiesz co w nocy zauważyłem, Asmodianie założyli obóz niedaleko zamku...
-serio? ta to sukins**y-odrzekła Erza
-nom, dokładnie

<?>

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz