wtorek, 2 czerwca 2015

Od Erzy cd Cation

Szłam pustą drogą,rozmyślając nad życiem.Gdy minęło pół godziny,zaczęłam wracać drogą powrotną.Minęłam się z mężczyzną,o długich,białych włosach i zakrwawioną kataną pod ręką.Następnie usłyszałam jęki i krzyki Cationa.Szybko pobiegłam w tamtą stronę.Okazało się że mój partner od misji,został dźgnięty czymś ostrym w brzuch i teraz krwawi.Od razu skojarzyłam fakty,jak to inteligentna ja.
-Pomóż mi.. syknął z bólu
-Jeszcze mogę dogonić tego białasa..
-To ja się mam w tym czasie wykrwawić? Daj spokój,kiedy indziej go dopadnę..
-Kiedy indziej może być za późno i będę oglądała się na cmentarzu,zakopanego w ziemi.. mruknęłam.No ale on miał racje.Jego rana jest dość głęboka,nie może czekać.Wzięłam go na ręce (był dla mnie lekki jak piórko) i używając - zbroi niebiańskiego koła,dolecieliśmy do miasta.Wniosłam go do szpitala a tam już lekarze się wszystkim zajęli.Siedziałam pod salą operacyjną,zniecierpliwiona.W końcu,wywieźli go na oiom.Patrzyłam na chłopaka przez szybę,cały czas.Nie opuszczałam tego miejsca.Gdy przewieźli go do normalnej sali ,poszłam do niego..
-Przepraszam..to moja wina..mogłam nie zostawiać cię samego.. rzekłam smutno
-Weź,przestań.Rana zagoi się raz dwa.To tylko i wyłącznie moja wina.Ten człowiek po prostu się na mnie odegrał.Stare jak świat konflikty.. przewrócił oczami
Spojrzałam na niego smutno.Dalej miałam wyrzuty sumienia..
-Idź się prześpij.Nie wyglądasz zbyt dobrze. spojrzał na moje podkrążone oczy domagające się snu
-Zostanę.. uśmiechnęłam się lekko,opierając głowę o krawędź krzesła na którym siedziałam
[Cation?]

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz